poniedziałek, 30 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 6

 Rozdział dedykuję @selovbel bo mocno ścigała mnie do pisania, dziękuję. :)

 ***

Mrużę oczy i odwracam głowę w stronę "paczki Justina", a gdy widzę go całego czerwonego ze złości zbliżającego się do baru różne myśli zaczynają tłoczyć się w mojej głowie.
O co mu chodzi?
Strach uderza we mnie bardzo szybko. A jeśli coś zrobiłam? Tylko co? Wdech. Wydech. Demi, spokojnie.
- Nalej mi whisky. - Podchodzi do lady i mówi.
- Masz ukończone 21 lat? - Dałabym mu, ale muszę przestrzegać prawa. Potem problem mielibyśmy wszyscy. Zwłaszcza ja.
- Do cholery, nie! Daj mi tą pieprzoną whisky! - krzyczy, a ja już naprawdę nie wiem co robić. Czuję, że spanikuję do reszty. Zamykam oczy i próbuję się uspokoić. Wdech. Wydech. Gdy je otwieram, koło Biebera stoi chłopak, przystojny chłopak. Demi ogarnij się, proszę. Mruga do mnie.
- Ej, Justin. Spokojnie...
- JAK MAM BYĆ KURWA SPOKOJNY GDY TWOJA SIOSTRA SIĘ DO MNIE CIĄGLE KLEI?! - Bieber wybucha, a ja coraz bardziej kulę się w sobie. Proszę weźcie go. Proszę. Proszę. Proszę.
- Ellen? Niemożliwe...
- Sam widziałeś!
Idźcie sobie, proszę. Zostawcie mnie.
- Jesteś naćpany - a więc to prawda. Boże. - Wydawało ci się. Idź już. - Chłopak kładzie mu rękę na ramię, a Justin posłusznie odchodzi. Co się dzieje?
- Przepraszam za niego. Nie zawsze taki jest.
- Wiem. - Odpowiadam pośpiesznie i już mam zamiar odejść.
- Jestem James. - Jego uśmiech zwala mnie z nóg. Potrzebuję wózka.
- Eee... Demi. Cześć. - Wykrztuszam z siebie moje imię. Boże co to było? I odchodzę. Słyszę jeszcze jak odpowiada mi ''Do zobaczenia''.


Po drodze odwiedzam mój cichy zakątek. Nikogo na szczęście tam nie ma. Czasami mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, ale z doświadczenia wiem, że tak mi się tylko wydaje. Mam cały dzień by posiedzieć sama. Muszę w końcu dowiedzieć się kto ukradł mój pamiętnik. Jeśli zrobiła to mama, najprawdopodobniej zapisze mnie na jakąś terapię, z tatą będzie gorzej. Dallas? Niemożliwe, nie miałaby najmniejszego powodu grzebać w moich rzeczach, co innego rodzice, którzy zawsze znajdą powód by powęszyć. A jeśli nie moja rodzina to kto? Nie mam znajomych, których zapraszałabym do pokoju, a nawet do domu. Goście mamy i taty? Raczej nikt obcy nie grzebałby w rzeczach nastolatki, której nawet nie zna. Chociaż? Ludzie czasami mają różne urojenia. Muszę jeszcze zapytać Dallas czy ktoś wchodził do mojego pokoju podczas mojej nieobecności.

Słyszę jak burczy mi w brzuchu, nic od wczoraj nie jadłam, przydałoby się wpaść do jakiejś piekarni po słodką bułkę. Oddałabym za taką życie. Podnoszę się i patrzę raz jeszcze na autostradę. Trudno uwierzyć, że każdy zmierza w innym kierunku, ludzie nie obdarzają się nawet spojrzeniem, nie zwracają uwagi czy koło nich przejeżdża mężczyzna czy kobieta, w jakim są wieku i gdzie jadą. Czy ludzie naprawdę są tacy obojętni wobec siebie? Jest to smutne, ale prawdziwe. Tak jak cały ten świat. Odwracam wzrok i odchodzę w kierunku miasta. Pora coś zjeść.

Gdy wracam do domu zastaję rodziców siedzących przy stole.
Z moim pamiętnikiem. 
- Skąd to macie? - Pytam, głos lekko mi drży. Czuję się naga, oni na pewno go przeczytali. Teraz wiedzą wszystko. Tak nie powinno być, nikt nie powinien tego widzieć. 
- Demi, co się z tobą dzieje? Dziecko, jeśli...
- Pytałam skąd go macie? - Patrzę im obu w oczy, czuję narastający gniew. Jakim prawem dotykają moich rzeczy? 
- Córciu, martwimy się o ciebie, nie spotykasz się ze znajomymi, zamykasz się całymi dniami w pokoju, a teraz jeszcze to - podnosi pamiętnik w górę. - Co się dzieje?
- Absolutnie nic! - Wybiegam z domu, spanikowana, nie wiedząc co robić. Biegnę w stronę zakątka, nie znajdą mnie tam. Nie chcę ich widzieć. Jak oni mogli? Moi właśni rodzice. Nie chcę wracać do domu, już nigdy. Łzy spływają po moich policzkach, jestem taka słaba.

Gdy dobiegam na miejsce, widzę postać opartą o drzewo. Doskonale wiem kto to, ale nie mam ochoty na rozmowę z nikim. Wycofuję się powoli by nie usłyszał, że tu jestem. Gdzie ja teraz pójdę? Nie znam drugiego takiego miejsca jak to. Kiedy znajduję się już w bezpiecznej odległości, ponownie zaczynam biec, lecz tym razem wolniej ponieważ zaczynam odczuwać zmęczenie.

Czuję jak ktoś łapie mnie za sweter, kładzie swoją dłoń na moje usta. Nie mogę wołać o pomoc. Szarpię się, ale to nic nie daje. Ta osoba jest zbyt silna. Próbuję gryźć, ale to kompletnie bez sensu. Napastnik ciągnie mnie w stronę zalesionej części parku. Łzy. Znowu łzy, nienawidzę ich. Coraz bardziej ogarnia mnie przerażenie, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego w jakiej sytuacji jestem. Zamykam oczy godząc się ze swoim losem. Mężczyzna, tak mi się zdaje, przypiera mnie do drzewa, dalej trzyma rękę na moich ustach.
- Nie przywitałaś się. - To ewidentnie facet, ale ja znam ten głos. - Coś zrobiłem? Ach... - zabiera rękę z mojej twarzy. - Nie możesz mówić.
- Czego ode mnie chcesz? - Pytam, po raz kolejny ogarnia mnie wściekłość. Patrzę mu w oczy i widzę to samo, jest zdenerwowany. Zaczynam się bać, ostatnio gdy go widziałam przerażał mnie. - Justin, czego chcesz?
- Czego ja chcę? Chcę dużo rzeczy, ale aktualnie, najbardziej pragnę się dowiedzieć czemu uciekłaś?
- A dlaczego miałam zostać? Nie ufam ci, i... i boję się ciebie. - Śmieje się. Przerażający śmiech wydobywa się z jego gardła.
- Mnie? Dlaczego? Coś zrobiłem? - Dopiero teraz to poczułam. Alkohol. Mam ochotę go kopnąć i uciec, ale wiem, że gdybym to zrobiła byłabym w jeszcze gorszej sytuacji. Postanawiam dać za wygraną.
- Przepraszam, że się nie przywitałam. Chcę iść do domu. - Dość wrażeń, na dziś. Nawet jeśli będę musiała widzieć się z rodzicami, mam dość. - Proszę. - Chłopak puszcza mnie i obdarza jeszcze jednym spojrzeniem, obraca się, a ja słyszę jeszcze cichy szept ''Jutro, 15, tam gdzie zawsze.''
Uciekam udając, że tego nie słyszę.

Gdy wchodzę kolejny raz do domu, widzę mój pamiętnik leżący na stole. Rodziców nie ma, widocznie poszli spać. Biorę go ze sobą i uciekam do swojego pokoju. Zamykam drzwi na klucz i rzucam się na łóżko. Przytulam pamiętnik do piersi i kolejny raz dzisiaj płaczę. Jednocześnie czuję ulgę, nareszcie mam go przy sobie. Przekartkowuję go i na kolana spada mi liścik.

'Przepraszam Demi, ale my naprawdę martwimy się o Ciebie' 

Pismo mamy. To i tak ich nie usprawiedliwia, nie grzebie się w cudzych rzeczach. Dawno tu nie pisałam, kiedyś robiłam to codziennie. Nie wiem czy za tym tęsknie. Nie wiem czy powinnam pisać. Może będzie łatwiej. Nie, nie będę się oszukiwać, nie będzie.
Ale i tak to robię.

23 sierpnia
Tęskniłam
Czuję, że robi się lepiej,
a jednocześnie wszystko się wali.
Wszystko jest nie tak.
Nie na swoim miejscu.
Wroć.
Nie wracaj.
Mama i tata.
Ja.
On.
Mam dość, jest coraz gorzej.
Jest lepiej.

To ostatni wpis, obiecuję.
- Kogo ja próbuję oszukać. - Zasypiam z uśmiechem na ustach.  



******************
********
 
WOW! Aż trzy miesiące mnie tu nie było, znaczy się byłam bo pisać musiałam. I napisałam, NARESZCIE. Jestem na siebie zła, bo rozdział miał być góra za miesiąc, a wyszło 3.
Przepraszam. :(
Co do rozdziału, jak na 3 miesiące, strasznie mało, ale chciałam już coś dodać, więc wyszło jak wyszło, nie ma jakiejś porywającej akcji ale to standard.
Chciałam również podziękować za ponad 13 tysięcy wejść! 
Większość to pewnie osoby wejść-wyjść, ale i tak dziękuję. Jesteście wspaniali.
 
Pozdrawiam!
WAŻNA INFORMACJA!!!
POSZUKUJEMY KOGOŚ, KTO ROBI SZABLONY NA BLOGSPOTA
I BY NAM ZROBIŁ. NAPISZCIE NA TWITTERZE
(@jeIenahomie lub @niepatrztu)
LUB TUTAJ POD ROZDZIAŁEM W KOMENTARZU JEŚLI 
KOGOŚ ZNACIE, LUB JEŚLI TO TY ROBISZ SZABLONY :)
 
CHCESZ BYĆ INFORMOWANY/A O NOWYCH ROZDZIAŁACH? 
>> ZAKŁADKA "INFORMOWANI" <<
Pytania?
twitter.com/niepatrztu


EDIT: jest nowa ankieta po prawej stronie! 
Odpowiedźcie na nią, proszę!