- Nie przeżyję tego! - krzyczę i wstaję z łóżka. Łzy spływają mi po policzkach.- Ogarnij się. Dems nie rozklejaj się.- Siadam pod ścianą i przyciskam kolana do klatki piersiowej.- Dlaczego musisz beczeć o wszystko! Dlaczego? JESTEM DEBILKĄ! Nienawidzę siebie. Nienawidzę.
Wstaję i biorę pamiętnik.
19 sierpnia 2013
Dlaczego taka jestem? Dlaczego ciągle użalam się nad sobą? Dlaczego nie mogę być taka jak inni?
Boże, dlaczego?
Tęsknię.
Płaczę.
Nie, cholera ja się nie staram. Bo się boję. Bo jeszcze nie jestem na to gotowa.
JESTEM DZIECINNA. JESTEM BEZNADZIEJNA. JESTEM NUDNA.
Rzucam pamiętnikiem o ścianę. Dlaczego po prostu go nie wyrzucę? To on utrzymuje we mnie te wszystkie wspomnienia. Ale ja jestem tak cholernie do niego przywiązana. Nie potrafiłabym się go pozbyć.
Jestem tak cholernie słaba.
Jest 9.00, postanawiam wybrać się na nowo znalezione miejsce. Przemyśleć wszystko. Nie chcę być dłużej uwięziona sama ze sobą, czas zebrać się na odwagę. Dam radę NIE DAM, CHOLERA NIE DAM.
Wybiegam z pokoju, nawet nie patrzę co mam na sobie. Mama i Dallas oglądają telewizję w salonie, być może mnie nie zauważyły.
Biegnę, całą drogę biegnę i nie zatrzymuję się. W pewnym momencie zaczyna brakować mi tchu, ale i tak nie zatrzymuję się. Chcę żeby całe moje wspomnienia wyciekły razem z potem i energią. Wiem, że to nie ma sensu, ale chcę w to wierzyć, że tak będzie. Nie wiem kiedy dobiegłam na miejsce, nie wiem o czym myślałam i nie wiem ile czasu mi to zajęło. Po prostu upadam na kolana, próbuję zaczerpnąć powietrza. Żałuję że nie wzięłam ze sobą wody.
Opieram się o pień drzewa i patrzę z góry na to co się dzieje, na drogę... Zauważam dwa pędzące samochody, wyglądają jakby się ścigały. Jeden prawie potrąciłby ludzi którzy szli po chodniku, gdybym mogła zatrzymałabym ich. Ale nie chcę. Podoba mi się to.
Daję sobie spokój i zamykam oczy.
- Wycisz się Dem - mówię do siebie. - Wiesz co cię czeka - od razu pochmurnieję i postanawiam wrócić do domu. Nie wiem czy starczy mi sił, ale chcę biegnąć. Zauważam, że to mnie odpręża. - Chyba zacznę biegać.
Wybiegam z pokoju, nawet nie patrzę co mam na sobie. Mama i Dallas oglądają telewizję w salonie, być może mnie nie zauważyły.
Biegnę, całą drogę biegnę i nie zatrzymuję się. W pewnym momencie zaczyna brakować mi tchu, ale i tak nie zatrzymuję się. Chcę żeby całe moje wspomnienia wyciekły razem z potem i energią. Wiem, że to nie ma sensu, ale chcę w to wierzyć, że tak będzie. Nie wiem kiedy dobiegłam na miejsce, nie wiem o czym myślałam i nie wiem ile czasu mi to zajęło. Po prostu upadam na kolana, próbuję zaczerpnąć powietrza. Żałuję że nie wzięłam ze sobą wody.
Opieram się o pień drzewa i patrzę z góry na to co się dzieje, na drogę... Zauważam dwa pędzące samochody, wyglądają jakby się ścigały. Jeden prawie potrąciłby ludzi którzy szli po chodniku, gdybym mogła zatrzymałabym ich. Ale nie chcę. Podoba mi się to.
Daję sobie spokój i zamykam oczy.
- Wycisz się Dem - mówię do siebie. - Wiesz co cię czeka - od razu pochmurnieję i postanawiam wrócić do domu. Nie wiem czy starczy mi sił, ale chcę biegnąć. Zauważam, że to mnie odpręża. - Chyba zacznę biegać.
***
Jest 12.45, zostało mi piętnaście minut do rozpoczęcia pracy, a ja już stoję przed barem. Nie chcę tam wchodzić, lecz muszę. Może poznam kogoś nowego, chociaż sama myśl o tym przyprawia mnie o mdłości. Ludzie... tak bardzo ich nienawidzę, jednak sama jestem człowiekiem. Mam nadzieję, że nie. Nienawidzę ich wszystkich, w mniejszym czy większym stopniu. Nawet Lily, nawet mamę.
Otrząsam się i kieruję się w stronę biura. Muszę się zgłosić w pierwszym dniu. Odebrać plakietkę i fartuch.
Na pierwszy dzień dostałam pracę przy barze, chyba nie powinnam niczego zwalić, przynajmniej taką mam nadzieję. Pracuję dziś od 13 do 21, tak bardzo nie chcę sama wracać do domu gdy się ściemni, jednak nie mam wyboru, tata i mama pracują.
Większość dnia ciągnęła się niemiłosiernie, było kilku klientów, dwóch było strasznie natrętnych i obleśnych. Im dłużej byłam w pracy tym bardziej miałam dość. Nie było kompletnie czym się zająć, od zapachu alkoholu i papierosów mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję.
Chcę stąd wyjść, chyba nie wytrzymam dłużej. Mogłabym zadzwonić do Lily, ale nie można używać telefonów.
I nagle wchodzi On...
Cały świat jakby nagle się zatrzymuje, czuję się jak w jakiejś taniej komedii, ale co z tego? On jest piękny.
Zachowuję się jak płytka idiotka patrząca tylko na wygląd. Zauważam, że przestałam wykonywać wszystkie czynności jakie do tej pory robiłam, czyli wycieranie szklanki. I do tego wpatruję się w niego, a on chyba zauważył... CHOLERA!
Oblewam się tak strasznym rumieńcem, że pewnie wyglądam jak ogromny burak.
- Cześć - zwraca się do mnie, a ja mogłabym przysiąc, że mdleję. - I tak widziałem, wiem, że jestem śliczny, ale nie sądziłem, że taka piękność będzie się we mnie wpatrywać jak w boga.
I nagle cała magia wyparowuje. Jest mi tak strasznie głupio, tak strasznie wstyd.
- J...ja...ee - wykazuję się tak beznadziejną głupotą. Chyba umieram. Ze wstydu.
- Nie martw się, wszystkie tak reagują. Przyzwyczaiłem się - posyła mi najśliczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam- ale pochlebia mi, że taka dziewczyna jak ty zwr...
- Zamknij się.- Mówię.
- Okaay, ja tylko chciałem być miły...
- To nie bądź i tak ci to nic nie da.
- Mówisz, że nie umówisz się ze mną?- Wygląda tak cudownie udając smutnego.
- Nie.- Odpowiadam i zmierzam na zaplecze, a on ku mojemu zdziwieniu wskakuje na ladę, jakby zamierzał iść za mną. Nie udaje mu się ponieważ wchodzi mój szef.
- Panie Bieber! Mówiłem panu, że ledwo toleruję pana w moim barze i jeśli jeszcze raz spróbuje pan nękać moje pracownice to będę zmuszony pana wyrzucić.
Przełykam ślinę i wstrzymuję oddech. Z mojego powodu ktoś ma zostać wyrzucony?! A jeśli on się zemści? UPS... Powinnam to odkręcić.
- To moja wina...- Pan Mallow patrzy na mnie zdziwiony. - Znaczy... Ja mu kazałam iść za mną. - I oblewam się rumieńcem. UGHHHHHHH chyba gorzej być nie mogło. - Niech pan go nie wyrzuca, proszę.
- Dobrze.- Uff...- Ale niech pan pamięta, i pani też, jak jeszcze raz się coś takiego zdarzy to wylatujecie. Oboje.
I odchodzi, a ja muszę usiąść bo robi mi się słabo. Pierwszy dzień! Pierwszy, a ja już jestem prawie bez pracy. Ukrywam twarz w dłoniach i pomiędzy palcami widzę, że Bieber dalej siedzi na blacie.
- Zejdź.- Mówię ostro.- Nie chcę więcej kłopotów.
- A... tak jasne. Przepraszam.
- Nie martw się, wszystkie tak reagują. Przyzwyczaiłem się - posyła mi najśliczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam- ale pochlebia mi, że taka dziewczyna jak ty zwr...
- Zamknij się.- Mówię.
- Okaay, ja tylko chciałem być miły...
- To nie bądź i tak ci to nic nie da.
- Mówisz, że nie umówisz się ze mną?- Wygląda tak cudownie udając smutnego.
- Nie.- Odpowiadam i zmierzam na zaplecze, a on ku mojemu zdziwieniu wskakuje na ladę, jakby zamierzał iść za mną. Nie udaje mu się ponieważ wchodzi mój szef.
- Panie Bieber! Mówiłem panu, że ledwo toleruję pana w moim barze i jeśli jeszcze raz spróbuje pan nękać moje pracownice to będę zmuszony pana wyrzucić.
Przełykam ślinę i wstrzymuję oddech. Z mojego powodu ktoś ma zostać wyrzucony?! A jeśli on się zemści? UPS... Powinnam to odkręcić.
- To moja wina...- Pan Mallow patrzy na mnie zdziwiony. - Znaczy... Ja mu kazałam iść za mną. - I oblewam się rumieńcem. UGHHHHHHH chyba gorzej być nie mogło. - Niech pan go nie wyrzuca, proszę.
- Dobrze.- Uff...- Ale niech pan pamięta, i pani też, jak jeszcze raz się coś takiego zdarzy to wylatujecie. Oboje.
I odchodzi, a ja muszę usiąść bo robi mi się słabo. Pierwszy dzień! Pierwszy, a ja już jestem prawie bez pracy. Ukrywam twarz w dłoniach i pomiędzy palcami widzę, że Bieber dalej siedzi na blacie.
- Zejdź.- Mówię ostro.- Nie chcę więcej kłopotów.
- A... tak jasne. Przepraszam.
******************
********
Już ponad miesiąc! Wybaczycie? Jejciu brak weny, kompletnie... i jeszcze te wyjazdy. Przepraszam.
Dziękujemy kochani za 2000 wejść ♥ Jesteście cudowni.
A co do rozdziału... Jest tak beznadziejnie krótki, ale jestem z niego dumna. Mimo wszystko. Mimo, że tak długo go pisałam i jak beznadziejnie mi wyszedł!:))
Następny miejmy nadzieję, że szybko będzie... (Na pewno szybciej od mojego) Będzie go pisać Poziomeczka ♥
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH NOTKACH - PO PRAWEJ STRONIE JEST ZAKŁADKA ''CZYTELNICY''. NAPISZ TAM SWÓJ USERNAME Z TWITTERA LUB NAZWĘ Z ASKA. Jeśli zmieniasz username na tt, powiadom nas o tym, inaczej nie będziemy Cię już informować.
Pytania?
twitter.com/niepaczaj
Lamorożec ♥
xo
Ommmmm jaki świetny *o* To jest takie słodziutkie <3 Jeszcze o Demi i Justie *.* Kc ;* I weny życze Ance ;ppp
OdpowiedzUsuńOMG, UMARŁAM . To jest cudowne. KOCHAM WAS ZA TO. Życzę dużoooo weny ;* @rzepcia17
OdpowiedzUsuńSwietny :)
OdpowiedzUsuńświetny ♥ Cieszę się, że zostałam poinformowana, że takie ff istnieje ; ) Ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńDziękuję za link do tego bloga, bo opowiadanie zapowiada się świetnie. Wszystko czytało mi się płynnie, lekko, za to duży plus. W dodatku świetny pomysł z wpisami z pamiętnika. Oryginalny, a to się liczy!
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka wspaniale wykreowana, brawo. Świetnie sobie radzicie i możecie być pewne, że zostanę z wami na dłużej!
Pozdrawiam i życzę weny, @villiars (informujcie mnie na twitterze, jeśli możecie :) z utraconewspomnienia-fanfiction.blogspot.com
Hej! Twój blog został nominowany do Liebster Award:
OdpowiedzUsuńhttp://life-is-dirty.blogspot.com/
Super rozdział! Czekam nn ;***
OdpowiedzUsuńPomimo iż nie jestem fanką JB to i tak będę to czytać ^.^ to jest świetne ♥ czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na WWW.CREATIVE-TRAILERS.BLOGSPOT.COM, gdzie możesz zamówić zwiastun.
OdpowiedzUsuńByłoby miło, gdybyś zamówiła u mnie. Pozdrawiam. xoxo
Przepraszam, że tutaj.
świetny. Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńfajny :P :D
OdpowiedzUsuńProsze dodawaj częściej rozdziały *.*
OdpowiedzUsuńPiękne ff <3
świetne, jejku *o*
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie <3 http://secrets-keep-us-together.blogspot.com/
Awh, rozdział mega dopiero teraz się skapłam, że go nie skomentowałam
OdpowiedzUsuńPo prostu cudowny czekam na kolejne <3.
/karolina x
♥:-* :-*
OdpowiedzUsuń